Marek Darecki, prezes zarządu Doliny Lotniczej, podczas rozmowy z portalem Newseria Biznes, opowiedział o procesie „zazielenienia” lotnictwa. Branża lotnicza myśli o wodorze, który miałby pomóc w procesie transformacji. Zdaniem eksperta zielona rewolucja nadejdzie, a my musimy być na nią gotowi.
Najbliższe lata z całą pewnością będą opierać się na próbach powstrzymania zmian klimatu. Zdaniem Marka Dareckiego to właśnie nadchodząca rewolucja będzie decydować o naszym dobrobycie.
Jeżeli ktoś będzie udawał, że będzie z węglem za pan brat następne 20 lat, to poudaje jeszcze trochę, aż go elektorat zmiecie. Europa nie pozwoli sobie na kopcące polskie kominy, a klient nie pozwoli sobie na kupowanie z fabryk, które zanieczyszczają środowisko. Dlatego jeśli jakaś fabryka – również w przemyśle lotniczym – nie dostosuje się do zielonych wymagań, to przestanie istnieć. To grozi wielu polskim przedsiębiorcom, którzy tego nie zrozumieją – ostrzegał prezes zarządu Doliny Lotniczej podczas rozmowy z portalem Newseria Biznes.
Branża lotnicza odgrywa ogromne znaczenie w przewozie towarowym. Zdaniem ekspertów do 2037 roku liczba pasażerów na światowych lotniskach może nawet potroić się, sięgając 8,2 mld osób. To także 5 milionów miejsc pracy.
Jednak jeśli loty faktycznie są naszą przyszłością, również one muszą przejść niemałą rewolucję. Aktualny poziom emisji CO2, powstających podczas podróżowania, jest zbyt duży. Fundacja Myclimat wyliczyła, że bezpośredni lot w jedną stronę na trasie Warszawa–Paryż to ok. 259 kg CO2w przeliczeniu tylko na jednego pasażera.
O potrzebie zmian mówi także Polski Instytut Ekonomiczny. Problemem jest aktualne zapotrzebowanie branży na wysokoenergetyczne paliwo. Biopaliwa nie sprawdzają się na dużych wysokościach, gdzie temperatura jest dla nich zdecydowanie zbyt niska. Aktualnie linie lotnicze szukają alternatyw, to może być jednak dłuższy proces.
Widać jednak pewne promienie nadziei. Airbus w kwietniu poinformował o pierwszym rejsie samolotu Beluga, wykorzystującym zrównoważone paliwo lotnicze SAF (Sustainable Aviation Fuel). Dodatkowo Unia Europejska certyfikuje kilka ścieżek produkcji biopaliw lotniczych. Niestety, w dalszym ciągu dużym problemem są znacznie wyższe koszty niż w przypadku zastosowania tradycyjnych paliw.
Ciekawym kierunkiem zdaje się być zastosowanie samolotów hybrydowych oraz elektrycznych. Nad taką metodą pracuje Airbus oraz Boeing.
Hybryda polega na tym, że w samolocie będzie trochę elektrycznego napędu, który będzie włączał się wtedy, kiedy będzie potrzebny. Tak naprawdę samolot czy śmigłowiec potrzebuje dwóch silników tylko do startu. Kiedy leci na wysokości ok. 10 tys. m w rozrzedzonym powietrzu, drugi silnik jest mu niepotrzebny i mógłby być wyłączony. Stąd pomysł na jeden silnik elektryczny, który w trakcie startu współpracowałby z tym naftowym, a potem jeden z nich mógłby być wyłączony – tłumaczy Marek Darecki.
Kolejną nadzieją jest wodór. Eksperci nie ukrywają, że jest on bardzo obiecujący, jednak i w tym wypadku na przełom musimy jeszcze poczekać. W tej chwili Airbus pracuje nad samolotem napędzanym paliwem wodorowym, który mógłby pomieścić nawet 200 pasażerów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwszy samolot tego typu pojawi się w 2035 roku.
Ciekły wodór może okazać się wybawieniem dla branży lotniczej. W tej chwili koszty produkcji są jednak drogie, w dodatku w dalszym ciągu brakuje nam odpowiedniej technologii. Eksperci nie ukrywają, że w rewolucji będzie potrzebne wsparcie rządu.
To właśnie chcemy robić w Dolinie Lotniczej i będziemy wpływać na władze, żeby nam w tym pomogły. Prace badawczo-rozwojowe będą lokowane w Polsce tylko pod warunkiem, że będzie współpraca z rządem. Tak robią Kanadyjczycy, Niemcy, Francuzi czy Czesi. My tego nie robimy na taką skalę, jakiej potrzeba, ale będziemy przekonywać do tego rząd i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju – zdradza Marek Darecki.
Andrzej Dworzański
Tagi: Airbus, Boeing, branża lotnicza, Marek Darecki, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, Newseria Biznes, Polski Instytut Ekonomiczny
Dodaj komentarz