Zapewnienie ciągłości dostaw surowców energetycznych, a w szczególności gazu ziemnego to obecnie jedno z największych wyzwań z jakimi boryka się kontynent europejski. Problem ten po raz pierwszy na szeroką skalę został zauważony w latach 70. XX wieku, podczas największego światowego kryzysu energetycznego spowodowanego wzrostem cen w wyniku sankcji nałożonych przez kraje OPEC na Stany Zjednoczone.
Obecne zawirowania na rynku cen gazu ziemnego wynikają nie tylko z dużego popytu na ten surowiec, ale są następstwem wysokiej zależności państw europejskich od jego dostaw z kierunku wschodniego. Transformacja energetyczna UE, w wyniku której gaz stał się paliwem przejściowym ku neutralności klimatycznej, a tym samym dominującym surowcem doprowadziła do dużej wrażliwości na stabilność dostaw. Sytuacja ta jest na tyle dramatyczna, ponieważ uzależnienie występuje nie tylko w postaci konsumpcji, ale również na linii kupujący dostawca – Europa i Federacja Rosyjska. Jak pokazały ostatnie tygodnie, wykorzystywanie surowców energetycznych do osiągania własnych celów w dalszym ciągu jest cechą charakterystyczną rosyjskiej polityki. Zaprzestanie przesyłu błękitnego paliwa do Polski, Bułgarii i Łotwy, wstrzymywanie dostaw gazociągiem Jamalskim oraz ograniczenie przepustowości gazociągu Nord Stream I (argumentując to potrzebą serwisową) przez Federację Rosyjską, pokazało jak bardzo gospodarki europejskie są uzależnione od gazu ziemnego i podatne na jego braki w systemie. Działania te dają jasno do zrozumienia, że Rosja dąży do wymuszenia ustępstw politycznych i gospodarczych, związanych z nałożonymi na nią sankcjami po inwazji na Ukrainę.
Aktualnie trwający popyt na skroplony gaz i przyśpieszone inwestycje infrastrukturę do jego odbioru sprawiają, że z pomocą przychodzi skroplony gaz ziemny z USA. Nie z potrzeby pomocy, ale dlatego że jego sprzedaż do Europy zaczęła się opłacać. Do tej pory wysoka konsumpcja gazu LNG w Azji podbijała ceny przez tamtejsze rynki. Jednak panika spowodowana niedoborem gazu w Europie, a w konsekwencji wysokie ceny surowca sprawiły, że rynek ten stał się opłacalny dla producentów gazu LNG. O ile w tym przypadku popyt podbija ceny, o tyle właściwa dywersyfikacja i zagwarantowanie dostaw z różnych źródeł nie doprowadziło by do nadwrażliwości na ograniczone dostawy gazu ze wschodu. Dostawy skroplonego gazu z innych źródeł niż Federacja Rosyjska nie są obarczone czynnikiem politycznym, który bardzo często jest wykorzystywany przez Rosję w polityce zagranicznej.
Niemniej jednak, wina leży nie tylko po stronie rosyjskiej. Trzeba podkreślić rolę Niemiec, które uzależniły się od rosyjskiego surowca, realizowały wspólne projekty energetyczne – Nord Stream I i Nord Stream II oraz dążyli do reeksportu rosyjskiego surowca do innych państw UE, są odpowiedzialne za wywołanie kryzysu energetycznego. Czyli, Niemcy pod kryptonimem „troski o klimat” prowadzili biznes gazowy, w wyniku którego obecnie cała Unia Europejska solidarnie musi oszczędzać gaz. Na uwagę zasługuje fakt, że tylko Polska podjęła działania i przygotowała infrastrukturę pozwalającą zastąpić gaz ze wschodu, surowcem z innych kierunków. W przypadku państw Europy Zachodniej obecnie występująca panika jest wynikiem zaniedbań rządzących – traktowanie Rosji jako wiarygodnego dostawcy, braku działań zmierzających do dywersyfikacji źródeł dostaw gazu ziemnego.
Dominik Michalik
Tagi: energetyka, gaz, kryzys energetyczny, Niemcy, Rosja
Dodaj komentarz